Podziwiam Indie za piękne stroje, które są szyte z najbarwniejszych tkanin jakie kiedykolwiek widziałam. Marzę, aby zobaczyć ich lokalne targowiska po brzegi wypełnione cudownymi ubraniami i biżuterią. Każdy film pokazujący życie w tym kraju oglądam kilkakrotnie w celu nacieszenia oka. Rytuały zaślubin dodatkowo podsycają emocje ze względu na skupienie w jednym miejscu tylu kobiet odświętnie ubranych z dodatkiem pięknej biżuterii.
U nas monotonia, szarość i czerń przełamana kolorowymi akcentami. Fakt, z roku na rok jest coraz lepiej - weszły neony i pastele, jednak często stanowiące tylko dodatek do reszty stroju. Zlewamy się w tłumie bojąc się krytyki ze strony innych. Bezpieczeństwo modowe króluje.
Wczoraj wyciągając szmatki sprzed ciąży zauważyłam, że większość z nich jest również w ciemnych odcieniach. Załamałam się. Każdy zakup tłumaczyłam, że z taką figurą lepiej się nie wychylać.
Teraz patrzę na to wszystko inaczej. Cieszę się, że w Olsztynie są sklepy z "Indyjską" odzieżą i czasem mogę tam zajrzeć. Spora część mojej garderoby tam nabytej to ciuchy letnie, które bardzo chętnie noszę i liczę, że do wakacji się w nie wcisnę :)
A co z takimi porami jak jesień i zima? Czy są zarezerwowane dla ponurych odcieni?
Obiecuje sobie, że za rok nie kupię kolejnej, trzeciej czarnej kurtki i kolejnych n-tych czarnych kozaków. Idzie wiosna więc szperam na internecie i wynajduję nowości - może niedługo coś zaprezentuję :D
Jak wy oceniacie Indyjską modę?